Forum Chór polifoniczny SONANTE Strona Główna Chór polifoniczny SONANTE

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

JOKES TIME! (Tylko bez obrazy)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Chór polifoniczny SONANTE Strona Główna -> Pokój zwierzeń
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paweł Koszarny




Dołączył: 30 Paź 2006
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Bemowo

PostWysłany: Pon 15:24, 15 Sty 2007    Temat postu: JOKES TIME! (Tylko bez obrazy)

Jeśli popchniesz skrzypaczkę i sopran w przepaść, która pierwsza doleci?
Skrzypaczka - bowiem sopran w połowie drogi zapyta jak ma lecieć dalej.

Co się stanie jak zagrasz bluesa odwrotnie, tj. od ostatniej nutki do pierwszej nutki?
Twoja dziewczyna wraca do ciebie, twój pies z martwych wstaje i wychodzisz z kicia.

Jak zarobić pierwszy milion śpiewając jazz?
Zacząć z dwoma milionami.

Co to znaczy perfekcyjne strojenie?
Kiedy wrzucisz gitarę do zsypu i trafi w leżący tam AKORDeon.

Jaka jest definicja dżentelmena?
To taki facet, który wie jak zagrać na oboju, ale nie będzie próbował.
Z egzaminów:

Moim ulubionym kompozytorem jest Opus.
Agnus Dei była słynną kompozytorką znaną z muzyki kościelnej.
Dlaczego wokaliści mają trudności z drzwiami?
Albo nie mogą znaleźć właściwego klucza, albo nie wiedzą kiedy mają wejść.

Ilu skrzypków potrzeba aby zmienić żarówkę?
Ani jednego, tak wysoko nie pociągną.

Jak się nazywają dwaj gitarzyści grający unisono?
Kontrapunkt.

Ile altów potrzeba żeby wkręcić żarówkę?
Dwa, jeden alt wkręca, a drugi pyta, czy to nie jest aby dla niego za wysoko.

Prawo Baldwina: Instrument łatwiej zepsuć niż naprawić.

Prawo Rollina: Im więcej zaplanujesz tym więcej zamieszania jak coś nie wyjdzie.

Prawo Sama: Nawet jeśli wszystko zostanie dokładnie wyjaśnione, to i tak będą jeszcze pytania.

Prawo Murphiego odnośnie klaskania: Jeżeli publiczność będzie mogła zaklaskać niewłaściwym momencie, to to uczyni.

Ósme prawo Murphiego: Jeżeli wszystko idzie jak z płatka, to znaczy że coś przeoczyłeś.

Po czym poznać prawdziwego miłośnika muzyki?
Po tym że przykłada ucho nawet do dziurki od klucza do łazienki.

Coś dla gitarzystów.
Co to jest chwyt barowy?
To jest zabieg marketingowy w postaci ogłoszenia: "Dzisiaj drinki GRATIS". A GRATIS okaże się nazwą wódki.

Co to jest sopran koloraturowy?
To jest głos mający problemy z zaśpiewaniem pewnej nuty w poprawny sposób, ale jest w trakcie poszukiwania tego dźwięku.

Co to jest flet?
To rurka do strzelania grochem, o zasięgu rażenia 15 kilometrów, z jej krótszego końca dla zmylenia przeciwnika.

Chanty gregoriańskie:
To pewien sposób śpiewu unisono wynaleziony przez mnichów dla ukrycia chrapania.

Co to jest tenor heroiczny?
Śpiewający ostatkiem nerwów, gdy stwierdził że przez pomyłkę ma na sobie bardzo ciasny garnitur młodszego brata.

Pauza muzyczna:
Krótki okres głosu, w czasie którego powinna nastąpić względna cisza. Pożyteczne narzędzie do przełożenia nut, wzięcia oddechu, opróżnienia ustnika ze śliny, zakasłania itp. Rzadko spotykana w muzyce baroku. Dzisiaj stosowana jest powszechnie w zgodzie z wytycznymi ZWiązku Zawodowego Muzyków (zazwyczaj jedna pauza na takt, albo 15 minut na godzinę).

Tatusiu, dlaczego śpiewacy kołyszą się raz w lewo raz w prawo?
Bo w ruchomy cel trudniej trafić, synku.

Mamusiu, dlaczego każesz mi ciągle śpiewać w oknie jak mam lekcje śpiewu?
Bo nie chcę, aby sąsiedzi myśleli, że cię tłukę.

Opera to takie przedstawienie, w którym gościa ktoś godzi sztyletem w plery, a ten zamiast rozpocząć krwawienie zaczyna śpiewać.

Sopran trafił do nieba. Święty Piotr zatrzymuje ją u bram i pyta: Ile razy zaśpiewałaś fałszywą nutę w swoim życiu, moja droga?
Sopran odpowiada: Trzy razy.
Sw. Piotr odwraca się za siebie i woła: Trzy razy. Słyszycie?
I za chwilę pojawia się anioł, który trzykrotnie kłuje ją igłą do szycia.
Ojej, a za co to Święty Piotrze? - pyta sopran.
To jest niebo - mówi Sw. Piotr. Tutaj kłujemy igłą jeden raz za każdą fałszywą nutę zaśpiewaną tam na Ziemi.
Acha, odpowiada sopran ze zrozumieniem i już chce przekroczyć bramy nieba, gdy nagle rozlega się strasznie okropne wycie dochodzące nieopodal.
O mój Boże! A co to jest? pyta sopran.
Sw. Piotr odpowiada: A to jest pewien tenor, który dotarł do nas jakiś czas temu. Właśnie zaczął mu się trzeci tydzień pod maszyną do szycia.

Jaka jest różnica między skrzypkiem a terrorystą?
Terroryści mają swoich sympatyków.

Jedzie żaba autem na wschód i idzie puzonista pieszo na zachód. Jaki z tego wniosek?
Prawdopodobnie żaba spieszy się na swój koncert.

Pewnego dnia pewien ksiądz i rabi jadą swoimi samochodami i dochodzi do nieszczęśliwego zderzenia ich aut, ale z jaką siłą i to czołowo! Zadziwiające, że żaden z nich nie ucierpiał, ale auta kompletnie rozbite, praktycznie na szmelc.
Wychodzi ksiądz ze swojego auta, wychodzi i ten drugi kierowca i ksiądz spostrzega, że ma przed sobą również duchownego.
"A więc mam do czynienia z rabinem, a ja jestem księdzem"
"Widzę" odpowiada wciąż zszokowany rabi.
Patrzą na swoje roztrzaskane auta i patrzą.
Wreszcie ksiądz mówi: "Co za wypadek! Oba samochody kompletnie zniszczone. A my zupełnie bez szwanku. To musi być znak od Boga!"
Wzrok swój kieruje w górę do nieba i kontynuuje: Bóg musiał tak chcieć, żebyśmy spotkali się, poznali i żyli w pokoju i przyjaźni do końca naszych dni na Ziemi.
Rabi mruczy: Zgadzam się w zupełności. To musi być znak od Boga! Ani chybi!
Patrzą na swe auta i patrzą na te dwa lekko dymiące wraki i nagle ksiądz krzyczy:
"I patrzcie wszyscy, jeszcze jeden cud!!! Moje auto zupełnie roztrzaskane, ale uratowała się butelka doskonałego wina mszalnego!!! Na pewno Bóg chciałby abyśmy napili się wina dla uczczenia tego cudu uratowania się bez szwanku!!!
Rabi potakuje, że pewnie tak.
Ksiądz otwiera butelkę wina i podaje rabiemu: Pij!!!
Rabi opróżnia pół butelki cały czas w szoku powypadkowym i oddaje ją księdzu, który zamiast napić się zatyka korkiem butelkę i poważnieje na twarzy znacząco.
"Ksiądz sie nie napije?" pyta rabi.
Ksiądz odpowiada: "Nie... Najpierw poczekajmy na policję."

Pewnemu wrednemu facetowi zmarło się. Napracował się na Ziemi co niemiara, nadonosił, nazazdrościł, namącił, a najbardziej nie cierpiał artystów pisząc na nich paskudne paszkwile do pewnej znanej wszystkim gazety. Do kościoła chodził tylko po to aby podsłuchać, a nie posłuchać.
Podszywał się pod różnych gości na forumach i dokładał, dokładał i mącił. Przez 20 lat był prezesem państwowej firmy, którą w końcu postanowił doprowadzić do bankructwa, żeby kupić ją za bezcen. Był panem i władcą. Zapisywał się do nowej partii, jak tylko rokowała lepiej od starej na przyszłość. Ustawił siebie i całą swoją rodzinę. Ale w końcu zmarł i trafił do piekła. Wychodzi do niego Szatan i wita pokazując troje drzwi prowadzące do trzech różnych pomieszczeń. Facet rozgląda się...
W ogromnym przedsionku na ścianie 42-calowa plazma. Kończą się właśnie FAKTY i pokazują skrót najważniejszych wiadomości. Śmierć barona {...} powoduje upadek klanu rodziny {...}. "O do diabła - aż gorąco mu się zrobiło - to przecież o nim mowa. Ale bajery mają tu na dole - myśli widząc jak Szatan przelatuje przez 2000 kanałów satelitarnych w ciągu sekundy. Zaraz odkłada pilota i wraca do swojego przybysza.
"No wybierz sobie, w jednym z tych trzech pomieszczeń spędzisz całą wieczność!" mówi Szatan do przybysza, który zawsze kłamał, nawet na procesie lustracyjnym przedstawił fałszywych świadków i podrobione dokumenty i udało mu się uzyskać status pokrzywdzonego. Dostał zadośćuczynienie od państwa za wyrządzone mu "krzywdy". Urząd Skarbowy zwrócił mu nadpłacony podatek VAT przy budowie swojej willi z basenem i dwumetrowym murem. Znowu zaczął pojawiać się w telewizji. Lubił wypowiadać się na tematy na których zupełnie się nie znał. Ale to już była historia... Teraz już nie żyje, teraz przechodzi do wieczności... w której też warto się dobrze ustawić.

Patrzy ten facet a
w pierwszym pomieszczeniu ludzie stoją po szyję w krowim g..nie. I ten smród nie do wytrzymania!
"Nie, nie chcę tutaj - mówi do Szatana.
Szatan otwiera drugie drzwi. a tam ludzie stoją aż po nos w krowim g..nie i ten smród! Nie do zniesienia.
Przybysz mówi ponownie stanowcze "nie", nie chce tutaj.
Szatan prowadzi go do trzecich drzwi, otwiera a tam ludzie stoją w krowim łajnie tylko po kolana i piją herbatkę i jedzą ciasteczka.
"Tutaj zostaję" . Drzwi się zatrzaskują i przybysz mający w pamięci tylu ludzi oszukanych, wykołowanych, oplutych, wyrolowanych, tyle nieprawdy napisanej i powiedzianej spogląda wokoło i zadowolony mruczy: "Cholera, mogłem trafić gorzej. Nie wygląda tak źle jak w pierwszych dwóch pomieszczeniach. "
Nie dokończył myśli, gdy Szatan ze zgrzytem otwiera drzwi, wychyla tylko swoją głowę rycząc: "OK. KONIEC PRZERWY NA HERBATKĘ. A TERAZ WSZYSCY STAJĄ NA GŁÓWKĘ"

Wokalistka do pianisty jazzowego:
Zaśpiewam dzisiaj My Funny Valentine. Czy moglibyśmy coś zrobić, żeby ten kawałek wyszedł bardziej jazzowo, no wiesz?
Ten odpowiada: Jasne, że można. Zacznijmy w g-moll, potem zróbmy modulację pół tonu niżej w tempie 5/4, potem przejdziemy do a-moll w tempie ¾, a ostatnie 3 takty w ogóle opuśćmy.
Wokalistka: To może być za trudne bez przećwiczenia tego na próbie, co?
Pianista: Naprawdę? Tak zaśpiewałaś przecież wczoraj.

Naukowcy chcieli sprawdzić i udowodnić, jak bardzo psy upodabniają się do swych panów. Przeprowadzili więc eksperyment w laboratorium z trzema właścicielami psów i ich psami. Właścicielem pierwszego psa był matematyk, drugiego chemik a trzeciego muzyk. Pierwszy pies –matematyka- zrobił na naukowcach wielkie wrażenie. Po rzuceniu garści kości na podłogę ten pies ułożył przy pomocy swoich łap bardzo skomplikowany wzór matematyczny. „Nieźle” – zawyrokowali naukowcy – „ale za wcześnie na ostateczne wnioski”. Pies chemika rzucił się do kości i natychmiast ułożył łapami bardzo skomplikowany wzór chemiczny. „Nieźle” – zawyrokowali naukowcy – „ale za wcześnie na ostateczne wnioski”. Przekonał ich jednak ostatecznie trzeci pies, pies muzyka, który po pierwsze spóźnił się, zeżarł zaraz wszystkie kości, odlał się z dwoma pozostałymi psami i szybko wyszedł.

Wychudzony facet przychodzi do lekarza i mówi, że nie oddał stolca już od tygodnia. Lekarz przepisał mu lekki środek przeczyszczający, ale po tygodniu ten sam pacjent przychodzi i mówi, że to nie działa, więc lekarz zdziwiony przepisał mu silniejszy środek na przeczyszczenie. Po kolejnym tygodniu ten sam biedny pacjent wraca i skarży się, że nic nie podziałało. Lekarz drapie się w głowę i wreszcie, mówi że potrzebuje przeprowadzić z pacjentem jakiś dłuższy wywiad. Pyta na końcu: „Z czego pan się utrzymuje?
„Jestem muzykiem” – odpowiada pacjent.
Lekarz podnosi wzrok, wyjmuje dzisięć dolarów i mówi: „Ma pan tu dychę i proszę kupić sobie coś do zjedzenia”.

Pewien trębacz poszedł do swojego imresario pożalić się, że od dawna nie miał zadnego zlecenia. Nie zagrał od wielu wielu miesięcy i z kaską coraz bardziej krucho.
"Słuchaj, Saczmo (taką miał ksywę w środowisku). Cienko na rynku, publiczność caraz trudniej znaleźć, ale mam wiadomość od Hugha Masekela".
"ten to nie musi sie martwić o kasę" - przez głowę przeszła myśl naszemu trębaczowi.
"otóż mój drogi Saczmo, możesz zarobić gdzieś ze stówę za każdy zagrany kawałek, ale musisz polecieć na safari do Afryki. " obwieścił impresario.
Okazało się, że spokojne kawałki grane na trąbce przyciągają lwy, a następnie je usypiają i te sto dolarów za każdy kawałek utworu, to tak naprawdę było od jednego lwa załadowanego na skrzynię samochodu.
Już jest na miejcu w Tanzanii, zatrzymuje nasz muzyk samochód w środku rezerwatu. Wysiada, wyciąga trąbkę i zaczyna rzewnie grać i robi to tak pięknie, że pojawia się zaraz pierwszy lew, podchodzi coraz bliżej, w ogóle nie wykazuje żadnej agresji i wkrótce zasypia.
To był zdolny trębacz, znał szeroki repertuar i po jakimś czasie miał już 99 lwów zdobytych bez rozlewu krwi, bez jednego strzału, a przy tym przeleciał już tyle kawałków, z których wielu juz dawno nie zagrał nikomu.
Pomyślał, że dla równego rachunku zagra jeszcze dla tego setnego lwa. I zagrał... Podchodzi lew numer 100, podchodzi coraz bliżej, jest już tak blisko jak żaden dotąd i nie zasypia ale pożera naszego trębacza.
Muzyka milknie i natychmiast kilka lwów od razu budzi się z letargu.
Jeden z nich rzecze: A nie mówiłem, że koncert skończy się, jak trafi na głuchego?

Z egzaminów (real answers):
Co to jest harfa?
To taki goły fortepian.

Co to jest sekstet? (pytanie do studentki)
Wiem, co to jest, ale wolę nie odpowiadać.

Jak się nazywa śpiew dwóch osób jednocześnie?
Duet.
A jednego?
Pojedynek.
A gdy duet śpiewa bez podkładu muzycznego?
Acapulco.

Z egzaminów:
Moim ulubionym kompozytorem jest Opus.
Agnus Dei była słynną kompozytorką znaną z muzyki kościelnej.
Dawniej wszystkie żeńskie partie śpiewali castrati. Nie wiemy dokładnie jak brzmiał ten śpiew, bo nie pozostawili po sobie potomków.
I nterwałem nazywamy odległość pomiędzy jednym fortepianem a drugim.

Jest zima. W przedszkolu dzieci pakują się i idą do szatni po ubranie. Na dworze mróz.

Jasio ma problem z założeniem swoich butów. Pani podchodzi i pyta: Jasiu,
czy pomóc ci?
Tak , proszę pani.
Strasznie długo trwało wpychanie pierszego buta na nogę dziecka. Gdy zabrała sie do wpychania drugiego buta na druga nogę, zdążyłą się już dobrze spocić. tak były ciasne.
Już chciała odejść, jak Jasio powiedział: Proszę pani, założyła mi pani lewy na prawą nóżkę, a prawy na lewą!
Rzeczywiście, cholera jasna, niech to... Wcale nie było łatwiej te buty zdjąć niż założyć. Gdy już je zdjęła dziecku, spływało po niej dokładnie. Jeszcze bardziej popłynęła potem jak zakładała buty dziecku z powrotem, wciskając je z całej siły. Gdy już założyła, Jasio mówi:
To nie są moje buty, proszę pani!
Więc pani ostatkiem sił zdejmuje przeklęte buty dziecku z nóg i wyprostowuje się skonana. Jasio uzupełnia wypowiedź:
To są buty mojego brata, ale mama kazała je nosić...
Pani przełyka gorzką ślinę i sapiąc wciska przeklęte buty na nóżki Jasia.
Wyprostowuje się kolejny raz i pyta:
Jasiu a gdzie twoje rękawiczki?
Jasio na to: Jak sie rozbierałem, proszę pani, to wcisnąłem je do butów w palce...

Trzech intelektualistów siedzi w kawiarni przy kawie: fizyk, biolog i matematyk. Popijają kawkę i gapią się na samotny budynek stojący po drugiej stronie ulicy.
Mija dobra chwila, piją i piją a do budynku wchodzą dwie osoby, a potem wychodzą z niego trzy osoby.
Fizyk mówi: To musi być błąd pomiaru.
Biolog mówi: To jest dowód na prokreację.
Matematyk mówi: Jeśli jedna osoba do niego wejdzie, to bydynek stanie się pusty...

Facet znienawidził kota swojej żony, który przeszkadzał mu w najmniej odpowiednich momentach. Postanowił więc wywieźć go parę ulic od domu. Wyrzucił kota przez szybę i odjechał, ale gdy wrócił do domu kot już na niego czekał. Kot wrócił bez problemu.
Więc facet postanowił wywieźć go znacznie dalej następnego dnia, kilkanaście ulic dalej. I znowu nic z tego. Kot wczesniej wrócił do domu odnajdując drogę bez problemu.
Więc facet postanowił maksymalnie utrudnić mu powrót. Pojechał bardzo daleko, pięć razy przekraczał jakieś mosty przez Wisłę. Potem skręcił na Carefourre jeden, zrobił rundkę, pomyślał, że teraz kota wykołuje, bo takich marketów jest więcej więc jedzie do drugiego, trzeciego i pętelka i jeszcze jeden zakręt, pierwszy market odwiedził już sześć razy i jeszcze jedna pętelka i jeszcze raz i fru... wywala kota przez okno i chodu do domu. ale... mija dobra godzina i ten sam facet dzwoni do żony z komórki:
Kochanie, czy nasz kot jest w domu? TAAAK? To daj mi go do telefonu bo się zgubiłem!!!

Pewien kot zdechł z naturalnych przyczyn i poszedł prosto do nieba. Tam stanął przed Panem, który rzekł:
"Przeżyłeś dobre życie, byłeś dobrym kotem i jeżeli mógłbym coś dla ciebie uczynić, abyś doznał większego komfortu tutaj w niebie, daj mi znać. "
Kot myśli przez chwilę i mówi: "O Panie, całe swe kocie zycie spędziłem w ubogiej rodzinie i musiałem spać na twardej podłodze..."
"Nic więcej nie mów!!! Wystarczy!!!", rzecze Pan i za moment pojawia się prześliczna miękka poduszka.
Kilka dni później sześć myszek zginęło w nieszczęśliwym wypadku w gospodarstwie rolnym i trafiły do nieba. Pan zapytał owe myszki o to samo i jednym głosem odpowiedziały one, że "całe życie uciekały a to przed kotem, a to przed psem, a to przed gospodarzem, a to przed miotłą gospodyni i już maja serdecznie dosyć tego uciekania, to jest takie męczące. Czy mogłybyśmy dostać rolki, będzie im wtedy łatwiej?
Pan odparł na to: "Absolutnie tak, zaraz załatwię".
Tydzień później Pan sprawdza jak kocurkowi sie śpi na nowej poduszce.
Budzi kotka delikatnie i pyta, "No i jak tam sie teraz czujesz u nas?"
Kot budzi się powolutku, przeciąga jeszcze dłużej zaczepiając mocno pazurkami i odpowiada:
"Wspaniale! Nie spodziewałem się takiego komfortu. Naprawdę, ale najbardziej podoba mi sie jedzenie podjeżdżające na kółkach".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
WojtekK




Dołączył: 03 Paź 2005
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: BMW I

PostWysłany: Śro 20:43, 22 Sie 2007    Temat postu:

Pewnego razu pastuch przepędzał swoje owce z jednego pastwiska na drugie. Nagle, w kłębach kurzu i z rykiem silnika zatrzymało się przy nim nowiutkie BMW. Kierowcą był młody człowiek w garniturze Prada, butach Gucci'ego, okularach Dior'a, itd., itd. Typowy
yuppie. Koleś wystawił się przez opuszczaną szybkę i pyta:
- Czy jeżeli powiem Ci, ile dokładnie masz owiec w stadzie, dasz mi jedną z nich?
Owczarz popatrzył na facia, na swoje stado i odpowiedział:
- Jasne, czemu nie?
Yuppie zaparkował samochód. Wyciągnął notebook DELL podłączony do
komórki AT&T. Połączył sie z internetem, wszedł na stronę NASA i za pomocą GPS dokładnie określił swoją pozycję. Podał ją do innego satelity NASA, który zrobił zdjęcie obszaru w wysokiej rozdzielczości. Młody człowiek otworzył zdjęcie używając Adobe Photoshop, przekonwertował plik i wysłał go do centrum obróbki zdjęć cyfrowych w Hamburgu. Po kilku sekundach na palmtopa
przyszedł mail informujący go, że zdjęcie zostało obrobione i podający adres, pod którym zostały zmagazynowane dane. Koleś wszedł więc do bazy danych SQL i ściągnął dane, a następnie nakarmił nimi arkusz Excel'a wypchany setkami skomplikowanych formułek. Po otrzymaniu wyniku wydrukował na swojej mini drukarce HP LaserJet pełny 150-stronicowy raport. Podał go pastuchowi i
powiedział:
- Masz w stadzie 1586 owiec.
- To prawda - powiedzial owczarz. - Jak przypuszczam, chcesz teraz wybrać sobie jedną z nich?
Stał spokojnie, obserwując młodego człowieka rozglądającego się wśród stada, wybierającego zwierzaka, a następnie ładującego go do bagażnika nowiutkiego BMW. Po czym odezwał się znowu:
- Hej, a jak Ci powiem jaki jest Twój zawód, to oddasz mi zwierzka?
Yuppie pomyślał przez chwilkę, a następnie odparł:
- Jasne, czemu nie?
- Jesteś konsultantem - powiedział pastuch.
- O rany, niesamowite! Jak zgadłeś?
- Nie musiałem zgadywać - rzekł owczarz. - Zjawiłeś się tutaj nie wzywany, żądając zapłaty za odpowiedź, którą znałem, na pytanie,
którego nigdy nie zadawałem. A w dodatku gówno wiesz o mojej robocie. Oddawaj psa!

---------------------------------------------------------------------

W dniu urodzin Rżewskiego Natasza Rostowa zaprosiła go do siebie zdradzając, że ma dla niego prezent. Gdy znaleźli się sami, zrzuciła suknię i stanęła przed Rżewskim naga, ozdobiona tylko kokardką w intymnym miejscu. Rżewski zawijając rękaw zapytał:
- Głęboko on?

* * * * *

Porucznik Rżewski wyszedłszy na ganek, wskoczył na siodło i pocwałował majdanem, aż się kurz za nim podnosił. Przecwałowawszy dwie wiorsty zatrzymał się:
- Job twoju mać, a koń gdzie?!
Zwymyślawszy się od ostatnich pogalopował z powrotem.

* * * * *

- Poruczniku, czy lubi pan romanse? - zapytała Natasza Rostowa Rżewskiego w czasie spaceru.
- O tak, madame, zwłaszcza te z wprowadzeniem!

* * * * *

Poruczniku, czy w młodości miał pan jakieś hobby ?
- Nawet dwa. Polowanie i kobiety.
- O, to ciekawe. Na co pan polował ?
- Na kobiety...

* * * * *

- Poruczniku, spał pan ze mną, a dziś nawet nie chce się przywitać ?
- Madame, kopulacja to jeszcze nie powód do znajomości...

* * * * *

Jedzie Natasza z porucznikiem w jednym przedziale. Porucznik czyta gazetę, Natasza bezskutecznie usiłuje zwrócić na siebie jego uwagę.
- Poruczniku, jak nazywa się kamień w pańskim pierścionku ?
- Ech, Nataszko... jakoś mi się dziś nie chce...

* * * * *

- Uratowałem dziś kobietę przed gwałtem - mówi porucznik.
- Wspaniale! Jak pan to zrobił ?
- Wytłumaczyłem, że po dobroci będzie lepiej....

* * * * *

Porucznik i Natasza płyną razem w łódce.
- Nataszko czy jechała pani kiedy gołymi jajami po rżysku ?
- Nie..., a co ?
- E... nic.... tak tylko chciałem rozmowę podtrzymać...

* * * * *

Bal w kasynie. Zauważono brak Rżewskiego.
- Kornet! A gdzie to pan porucznik ?
- Powiedział, ze wpadnie za dwie godziny jak da radę....
- A jak nie da ?
- To za 10 minut....

* * * * *

- Poruczniku, podobno w młodości był pan członkiem Towarzystwa Naukowego?
- Ech, madame... młodość... członkiem tu, członkiem tam...

* * * * *

- Poruczniku , jest pan tu zaledwie trzy dni a już wszystkie nasze kobiety o panu mówią. Jak pan to robi ?
- Zwyczajnie. Podchodzę do damy i pytam: Madame, czy mogę panią zgwałcić ?
- Ależ poruczniku ! Za to można po pysku....
- No tak, najpierw po pysku, a potem się gwałci....

***********

Porucznik Rżewski ubierając się na bal wkłada do prawej kieszeni spodni banana.
- Na co wam banan w spodniach, poruczniku ? - pytają go.
- Ot, cóż...zatańczę z jakąś damą ona przylgnie do mnie, poczuje banana i przesunie się tak by przytulić się z drugiej strony....I tuśmy jej czekali!!!

* * * * *

Porucznik Rżewski rozmawiał z Nataszą Roztową. W pewnym momencie poprosił o wybaczenie i wyszedł. Po chwili wrócił cały mokry.
- Deszcz? - spytała Natasza Roztowa.
- Nie, wiatr...

* * * * *

Porucznik Rżewski tańczy z Nataszą Roztową.
- Poruczniku, niezbyt ładnie pan pachnie - zwraca uwagę dama - chyba ma pan brudne skarpetki. Proszę natychmiast wyjść stąd i je zdjąć!
Porucznik po kilku minutach powrócił i znowu tańczy z Nataszą.
- Panie poruczniku, ciągle pan źle pachnie - dama wyraźnie się niecierpliwi - nie zdjął pan?!
- Ależ zdjąłem! - Broni się porucznik Rżewski eleganckim ruchem wydobywając skarpetki spod munduru.

* * * * *

Madmoiselle - spytał raz porucznik Rżewski na balu - do czego służy wycięcie w pani rękawiczce?
- Aby mężczyźni mogli ucałować moją rączkę...
- Teraz wiem, do czego służy rozcięcie w moim szynelu!

* * * * *

Pewnego razu w pociągu porucznik Rżewski zdjął skarpety i powiesił na wieszaku.
- Czy pan, panie poruczniku - spytał go współpasażer - wymienia czasami skarpetki?
- Z góry uprzedam - tylko na wódkę!

* * * * *

Porucznik Rżewski dowiedział się, iż aby poznać dziewczynę, trzeba do niej swobodnie podejść, porozmawiać o pogodzie i przedstawić się. Pewnego razu spotkał śliczną dziewczynę spacerującą z pudelkiem. Podszedł więc, z całej siły kopnął pieska i rzekł:
- Nisko leci. Chyba na deszcz... Nawiasem mówiąc, niech pani pozwoli się przedstawić: Porucznik Rżewski jestem!

Nie pisz posta pod postem, opcja zmień


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Chór polifoniczny SONANTE Strona Główna -> Pokój zwierzeń Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin